środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 4: Co tu się dzieje?

      Miesiąc później...


 -Nie wierzę.-Elizabeth przyjrzała się ręce Evy  badawczo.- Zagoiła się.

-A co myślałaś? -odezwał się Louis siedzący na kanapie.
Dziewczyna rzuciła mu długie spojrzenie pełne irytacji.Ten szatyn okropnie ją denerwował.Myślała,że mają to za sobą,a okazało się,że jednak nie. Tych dwoje wyraźnie za sobą nie przepadało.
-Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia to siedź cicho. -warknęła Lizzy.
-Och,proszę was. Nie kłóćmy się.-Eva podniosła się z kanapy na której siedziała i podeszła do okna.Zima na zewnątrz zniknęła błyskawicznie , jakby ktoś wyłączył światło. Pozostała tylko szarość i deszcz na ulicach. Co za smutny czas, pomyślała. Kilka dni temu odwiedził ją ojciec, co bardzo ją uszczęśliwiło,lecz teraz gdy znów wyjechał, poczuła pustkę w sercu. Gdyby nie przyjaciele załamałaby się zupełnie. Bardzo ją wspierali przez ten czas i czuła,że ma w nich oparcie. A to było najważniejsze.
-Moglibyście się pokłócić poza moim domem? -zapytała i odwróciła się z powrotem do znajomych.-Nie chcę tego słuchać.
Elizabeth popatrzyła na szatyna i wzruszyła ranionami.
-Jak dla mnie nie ma sprawy.Tylko czy Louis wytrzyma.
-Możesz być tego pewna.-powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Lizzy przesunęła się w stronę przyjaciółki.
-Przepraszam, ale sama wiesz jaki on jest.-zaczęła tłumaczyć cicho.-Nie mogę tak po prostu zignorować złośliwości, które rzuca na mój temat. Muszę się bronić.
Eva westchnęła. Miała nadzieję, że wkrótce dołączy reszta zespołu,bo dość miała tej dwójki. Czy nie można żyć ze sobą w zgodzie? Ciągle muszą sobie dokopać?
Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Nareszcie! Pobiegła otworzyć zanim zrobi to Lizzy czy Louis. Gdy przed oczami stanęli jej najlepsi przyjeciele, omal nie rzuciła im się w podzięce na szyję. Zamiast tego, zaprosiła ich do środka i zaproponowała coś do picia i jedzenia.
-Wejdźcie do salonu. Tylko uważajcie na parę dzikusów.-rzuciła i skierowała się do kuchni.
W pokoju usłyszała głośny śmiech i żywe rozmowy. Na jej twarz wpłynął uśmiech. Odwróciła się i zaskoczona omal nie krzyknęła.
Tuż przed nią stał Harry.
-Wybacz. Nie chciałem cię wystraszyć. -powiedział i podał jej kubek, który napełniła gorącą wodą.
-Nie słyszałam twoich kroków.-powiedziała, nie patrząc na niego.
-To dlatego, że byłaś głęboko zamyślona. Nie zauważyłabyś nawet gdybym skradał się z nożem w ręku.
Zadrżała na tę myśl.
-Nie mów tak.
Uśmiechnął się lekko.
-Evo, dlaczego jesteś smutna?
-Smutna? -zaśmiała się nerwowo.-Wcale nie.
Harry popatrzył jej w oczy.
-Nie patrz tak na mnie. Naprawdę wszystko w porządku.
-Więc o co chodzi?-dopytywał się.
-O nic. Jestem po prostu...-zamyśliła się, szukając właściwego słowa.-...zmęczona.
-Coś nie tak z twoją ręką?
-Co? -popatrzyła na siebie.-Nie, Harry. To nie to. Chodzi o to, że czasami czuję się bardzo samotna. Zwłaszcza w nocy.
W momencie gdy to powiedziała, miała ochotę cofnąć te słowa. Przecież tego akurat nie musiał wiedzieć.
Harry nie powiedział nic więcej, tylko zabrał kubek z drżących rąk Evy i przygarnął ją do siebie. Gdy ich ciała się zetknęły między nimi powstała iskra. Eva gwałtownie odskoczyła i spojrzała na szatyna. Harry był równie zaskoczony jak ona. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.
-Co to było?- wyszeptała, bo bała się mówić głośno.
Przez chwilę panowało ponure milczenie.
-Nie mam pojęcia.-odparł cicho.
W tej chwili do kuchni wszedł Niall. Widząc Harrego i Evę zatrzymał się raptownie.
-Yyy..przeszkadzam? -zapytał ,spoglądając to na jedno, to na drugie.
Harry odezwał się już normalnym głosem.
-Nie. Właśnie mieliśmy zanieść herbatę, ale skoro już tu jesteś to mi pomożesz.-powiedział i wręczył zaskoczonemu blondynowi tacę z napojami.
-No pewnie. Dzięki, że spytałeś.-rzucił Niall i mamrocząc pod nosem, poszedł do salonu.
Eva wybuchnęła śmiechem.
-Chodź. Pójdziemy do nich.-Harry zaczekał, aż zabierze ze stolika jakieś ciastka na deser i wyszli z kuchni. Potem jednak, ani razu jej nie dotknął.
                                       *****

 Było już ciemno, gdy Eva wracała do domu. Jakoś tak się złożyło, że zasiedziała  się u Lizzy, a autobusem nie było sensu jechać, zwłaszcza, że mieszkała dość blisko. Szła szybkim krokiem, a w ręku trzymała  telefon i rozmawiała z Harrym. Nie wracali już do sytuacji w kuchni, lecz wyraźnie czuła jego dystans. Rozmyślała nad tym co takiego się stało,lecz nie potrafiła tego w żaden sposób wyjaśnić.
-Nie powinnaś wracać tak późno. To niebezpieczne.-słyszała po drugiej stronie jego zaniepokojony głos.
-Naprawdę nic mi nie będzie, jeśli przejdę się kilka kroków.
-Rozumiem, ale wolałbym gdybyś  poprosiła Louisa, żeby cię podwiózł.
-Nie mogę za każdym razem prosić go o podwiezienie, zwłaszcza gdy...
Nie dokończyła, bo nagle poczuła mocne szarpnięcie i z przestrachem zorientowała się, że jakiś facet ukradł jej torebkę i ucieka. Upuściła telefon.
-Eva? Jesteś tam? -słyszała Harrego jeszcze parę sekund ,dopóki nie rzuciła się w pogoń za złodziejem.
Biegła ile sił w nogach, aby tylko odzyskać swoją własność. Była pewna, że go nie doścignie, bo czuła jak opada z sił. Ku jej zdumieniu nagle zaczęła przyspieszać wcale się przy tym zbytnio nie wysilając. Zauważyła jasno świecącą latarnię tuż nad jej głową i ślepy zaułek na końcu ulicy. Facet nie miał dokąd uciec.
-Stój! -krzyknęła głośno.
Złodziej odwrócił się z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Oddaj mi to.-warknęła i ledwo powstrzymała się od zakrycia ust dłonią. Jej głos brzmiał zupełnie obco, jakby nie należał do niej.
Światło latarni na moment oświetliło jej twarz. Mężczyzna cofnął się z przestrachem i upuścił torebkę. Następnie rzucił się do ucieczki. Pędził jakby ścigało go stado demonów.
Eva schyliła się po swoją torebkę i z ulgą zauważyła, że nic nie zginęło. Na szczęście nie zdążył nawet zajrzeć do środka. Co aż tak bardzo go wystraszyło? Zaniepokojona rozejrzała się po ulicy, lecz oprócz niej ,nie było żywego ducha. Czyżby ja?, zastanawiała się.
Wróciła po telefon, który leżał tak, jak go zostawiła. Natychmiast oddzwoniła do Harrego.
-Eva! Co się stało? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? - zapytał przestraszony.
-Ja..przepraszam. Ale jakiś facet ukradł mi torebkę więc..
-Nic ci nie jest?! Gdzie jesteś? Zaraz przyjadę.
-Nie trzeba. Wszystko w porządku. Dogoniłam go i oddał mi moją własność.
-Co?! Czy ty zdajesz sobie sprawę, że mógł być uzbrojony?! Albo..-zamilkł na chwilę.-Jak to: oddał ci? - w jego głosie pojawiło się niedowierzanie.
-Sama nie wiem jak to się stało, ale tak było.Zobaczył moją twarz i..zresztą nieważne.-westchnęła.-Posłuchaj, Harry. Nic mi nie jest. Więc przestań się martwić, jasne?
-No dobrze. Ale obiecaj mi coś.-nalegał.
-Co?
-Nigdy więcej nie wracaj do domu w nocy.
-Ale..
-Obiecaj.-powiedział stanowczo, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Obiecuję.
W słuchawce usłyszała jego westchnienie. Cóż, powiedzieć, że to ją uspokoiło to mało powiedziane. Poczuła ukojenie i na chwilę zamknęła oczy.
-Eva? Jesteś?
-Tak. Wracam do domu. Spotkamy się jutro?
-Tak.-bardziej poczuła niż usłyszała jego uśmiech.

W nocy nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok i rozmyślała. Nie potrafiła zapomnieć wyrazu twarzy złodzieja, gdy zobaczył jej twarz. Czy jest aż tak bardzo przerażająca? Co się z nią dzieje? Najpierw Harry i ta iskra, gdy go dotknęła, a później ten mężczyzna. Sen przyszedł tak gwałtownie, że nie była w stanie myśleć.
Widziała twarz kobiety owiniętej czarną, długą chustą. Na palcach miała kosztowne pierścienie, a w uszach pozłacane kolczyki. Usta pomalowane trupio zieloną szminką wypowiadały jakieś niezrozumiałe słowa. Początkowo nie rozumiała nic, lecz im dłużej słuchała mrocznego szeptu tym bardziej słowa stawały się wyraźniejsze i straszniejsze.
-krew do krwi, ciało do ciała... krew do krwi,ciało do ciała...
Poczuła krew i nieprzyjemny zapach. Coś jakby...tuż przed nią na ziemi leżało czyjeś ciało. W ciemności z trudem rozpoznała burzę kręconych loków i martwe zielone oczy. Potem poczuła ostre cięcie na nadgarstku i spływającą krew...
Eva obudziła się z krzykiem na ustach. Harry! Martwy Harry. To tylko sen, uspokajała się. Spojrzała na swój nadgarstek. Ani śladu cięcia czy kropli czerwonej cieczy. Odetchnęła z ulgą. Boże, co tu się dzieje?!








Bardzo,ale to bardzo przepraszam wszystkich czytelników za tak długą nieobecność.Mam nadzieję,że mi wybaczycie.Dziękuję za tak liczne komentarze,to dużo dla mnie znaczy:) W ramach przeprosin mam dla was piosenkę, mam nadzieję, że jakoś wam to zrekompensuję. Pozdrawiam i do zobaczenia w następnym rozdziale;)


















czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 3: Tylko nie do szpitala...

Przyjaciele zaprosili Evę na lodowisko i teraz dziewczyna stała przed szafą głęboko zastanawiając się co na siebie włożyć.Było to dość trudne zadanie,gdyż Eva rzadko chodziła na łyżwy,a właściwie to prawie wcale.Zima zagościła na dobre,ulice i pobliskie budynki były białe od sypiącego się śniegu.Ranek wyglądał bardzo ładnie,zwłaszcza gdy zaświeciło słońce.Ale teraz niebo było zachmurzone i wyglądało na to,że będzie padać i to mocno.Na dodatek Eva czuła jakieś przygnębienie,a to nie wróżyło niczego dobrego.Miała nadzieję,że gdy tylko wejdzie na lód jej samopoczucie ulegnie zmianie.
W końcu wygrzebała jakiś gruby sweter i szybko go włożyła.Zeszła powoli na dół i zabrała torebkę z dokumentami.Pieniędze i dowód wcisnęła do bocznej kieszeni i zapięła.Może nikt jej nie okradnie.Nie,no co za bzdury.Kto chciałby ukraść jej nic nieznaczącą rzecz? Eva ubrała kurtkę i buty,po czym opuściła dom i wyszła na zewnątrz.Droga przez las zabrała jej trochę czasu.Gdy wyszła z tych ciemności zauważyła postać kierującą się w jej stronę.Przystanęła niepewne.Po chwili z ulgą stwierdziła,że tym kimś był Liam.Chłopak szedł w jej stronę i już z daleka się uśmiechał.
-Gotowa na łyżwy? -zapytał wesoło.
Eva wzruszyła ramionami.
-Coś się stało?-zmartwił się.
-Nie.Po prostu ta pogoda nie działa na mnie najlepiej.-wyjaśniła.
Liam zastanawiał się przez chwilę,po czym powiedział:
-Wiesz,coś w tym musi być.Niall też jakoś był zmęczony i nie chciał nawet jeść.A tu już poważny problem.
Eva wybuchnęła śmiechem.
-Tak,wszystko co wiąże się z jedzeniem dotyczy naszego blond przyjaciela.
Szatyn posłał jej uśmiech.
-Idziemy? Reszta pewnie już tam jest.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyli w stronę centrum,kierując się na lodowisko.
Gdy dotarli na miejsce Liam zapłacił za wstęp i skierowali się w stronę szatni.Eva nie zauważyła nikogo oprócz nich.Cóż,widocznie byli już w środku i ślizgali się po lodzie.Nie myliła się ani trochę.
Gdy znalazła się wśród ludzi śmigających po lodzie zauważyła swych szalonych przyjaciół.Niall jeżdził z Harrym,a Zayn z Louisem.Liam podał rękę Evie i razem stanęli przy barierce.
-Umiesz jeżdzić?-zapytał ją i włożył rękawiczki.
-Niestety nie.-słabo się uśmiechnęła.-Ale może się nauczę.
-Podobno Harry jest świetnym instruktorem.-mrugnął do niej.-Zawołam go.
Eva szybko zaprotestowała.
-Naprawdę nie trzeba, Liam.Jakoś dam sobie radę.-chwyciła się barierki.
Liam przyglądał jej się przez minutę.
-Na pewno?-upewnił się.
Skinęła lekko głową i patrzyła jak chłopak oddala się i  kieruje w stronę reszty znajomych.
Wzięła głęboki wdech i leciutko się odepchnęła.Stała na lodzie i nic jej się nie stało.Na razie.Powoli posuwała się naprzód bez jakiejkolwiek pomocy i była z tego dumna.Jeden krok,drugi.Szło jej coraz lepiej.
-Hej,Eva.-przywitał się Harry.-Jak ci idzie?
Eva popatrzyła na niego.
-Coraz lepiej.-oznajmiła.
Niestety wzięła zbyt długi krok i łyżwa pojechała w przeciwną stronę,a dziewczyna zachwiała się lekko i byłaby poleciała do tyłu gdyby Harry jej nie złapał.
-Dziękuję.-powiedziała i popatrzyła w jego zielone oczy.
Uśmiechał się promiennie.
-Może jednak ci pomogę?-zaoferował się.
Eva chwyciła jego wyciągniętą dłoń i razem pojechali do przyjaciół.Niall podjechał do nich,a w ręce trzymał kanapkę.
-Hej,podobno nie możesz jeść?-zapytała Eva.
Niall posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Tak? Kto ci to powiedział?-zapytał.
Eva zerknęła ukradkiem na Liama.On tylko posłał jej rozbawione spojrzenie.
-Czyli rano jadłeś śniadanie,tak?-spytała pewnie.
-No,cóż..nie do końca.Widzisz, rano nie byłem wcale głodny co do mnie niepodobne.-wytłumaczył.-Jednak teraz czuję się jakbym tydzień głodował.Muszę to jakoś uzupełnić.-wyszczerzył się i podjechał do Liama.Eva zauważyła jak coś do niego mówi.
Harry wyszeptał:
-Nie przejmuj się Niallem.On już tak ma.Jedzenie to jego uzależnienie,które nigdy nie mija.
Dziewczyna zaśmiała się pogodnie.Zauważyła podjeżdżającego Louisa,który kierował się w jej stronę.
-No w końcu dotarłaś.-uśmiechnął się wesoło.-Harry już nam tu usychał z tęsknoty.
Harry posłał mu mordercze spojrzenie.Jednak  Louis się tym nie przejął.
-Widzę,że teraz wszystko w porządku.Jak się czujesz Harry?-zapytał chytrze.
Chłopak zmroził go wzrokiem.
-Jeszcze jedno słowo Louis..
Louis zamrugał.
-Och,chyba odrobinkę przesadziłem.
Eva skinęła głową i ze śmiechem patrzyła jak Harry rzuca się na Louisa,a ten ucieka w popłochu.Ścigali się przez całe lodowisko tak więc została sama.Westchnęła w duchu i postanowiła jeszcze raz spróbować nauczyć się jeżdzić.Liam rozmawiał z Niallem,a Zayna nigdzie nie widziała.Dokoła obcy ludzie,tak więc w razie jakiegoś upadku nie zobaczą jej zażenowania i uniknie niepotrzebnych komentarzy.
Szło jej nieżle dopóki nie zauważyła nadjeżdżającej z naprzeciwka dziewczyny.Eva nie wiedziała w którą ma się kierować stronę,bo wszędzie pełno było ludzkich ciał.Niczego nie widziała i jechała na oślep.Próbowała wyhamować,ale to nie jest łatwe,jeśli ktoś taki jak ona nie ma pojęcia o tym sporcie.
Na twarzy nadjeżdżającej dziewczyny malowało się przerażenie.Zdążyła ominąć Evę.Jednak brunetka poczuła jak ziemia usuwa jej się spod stóp i ląduje na twardej ziemi.Walnęła o zimny lód,a po chwili poczuła silny ból w lewej ręce.Leżała tak i nie była w stanie się podnieść.Z pewnością każdy widział jej upadek.
Po chwili nadjechali jej znajomi.
-Eva,nic ci nie jest?! -wykrzyknął Harry.
-W porządku?-Liam wydawał się zaniepokojony.
-Może powinniśmy zawieżć cię do szpitala?-zaproponował Louis.
-Tylko nie do szpitala...-protestowała Eva.
-Pomogę ci.-Niall chwycił ją za rękę.Na ten uścisk Eva syknęła cicho.
-Eva? Coś cię boli?-Liam podjechał bliżej.
-Ma złamaną rękę.-oświadczył Zayn.
Eva spojrzała na niego.Nie zauważyła kiedy się zbliżył.
-Skąd wiesz?-zapytała niepewnie i pełna najgorszych przeczuć.
-Sam kiedyś tak wyrżnąłem gdy uczyłem się jeżdżić.Nie byłem w stanie poruszyć ręką przez miesiąc.Znam to złamanie.Masz dokładnie to samo.
Przerażona Eva popatrzyłan na Nialla,który ciągle trzymał ją za łokieć.
-Nie...nie..-szeptała.
Liam i Harry stanęli obok niej.Louis tylko stał i patrzył.
-Co teraz?-zapytała.
-Do szpitala.-zadecydował Liam.
-Ale..
-To moja wina.-odezwał się Harry.
Wszyscy na niego popatrzyli.
-Gdyby nie ja....gdybym nie zostawił Evy samej..
-To nie twoja wina.-powiedziała.
-Już bardziej moja.-rzekł Louis.-Gdybym wam nie przerwał...
-To nie jest wina żadnego z was.-powiedziała Eva z przekonaniem.-Tylko...
Nagle podjechała do nich jakaś dziewczyna.Wydawała się bardzo przejęta.
-O mój Boże,co ja narobiłam!-krzyczała.-To moja wina.Nic ci się nie stało?! Bardzo przepraszam, ja nie chciałam,żeby tak to się skończyło.Nie wiedziałam,że dopiero się uczysz.-tłumaczyła.
Gdy zobaczyła co się przydarzyło Evie wydała okrzyk pełen rozpaczy.
-Och,nie! Tylko nie to!
Patrzyli na nią zdumieni,ale też z pewnymi nieśmiałymi uśmiechami.
-Pokryję wszystkie koszty leczenia.Zaopiekuję się tobą.-obiecała.
Eva posłała jej uśmiech pełen wdzięczności.
-To miło z twojej strony,że się tak przejmujesz.Wszystko będzie dobrze.To tylko ręka.
-Tylko?! Dla mnie to jakaś katastrofa.Gdybym była na twoim miejscu,to..-nie dokończyła.-Przepraszam.Oczywiście nie chciałabym być na twoim miejscu.Mimo wszystko to powinno spotkać mnie,bo zajechałam ci drogę.
Chłopcy zaczęli się śmiać.Nieznajoma dziewczyna patrzyła na nich nic nie rozumiejąc.
-Yyymm..powiedziałam coś śmiesznego?-zapytała z wahaniem.
-Wybacz,ale nawijasz i nawijasz.W tej sytuacji trudno zachować powagę.-wyjaśnił Louis.
W końcu Eva powiedziała:
-Dziękuję ci za wszystko,ale jak widzisz mam już pomoc.
-To może pojadę z tobą do szpitala? Będzie ci rażniej ze mną niż z tymi dziwnymi osobami.-wskazała na Louisa i resztę.
-Dziwnymi?-zapytał Louis.
Liam szturchnął go w ramię.
Eva zgodziła się na tę propozycję i z pomocą Harry'ego oraz Nialla wsiadła do samochodu.Obok niej usadowiła się nieznajoma i wszyscy ruszyli do najbliższego budynku z fachową pomocą medyczną.
Dojechali po paru minutach i weszli do środka.Eva została wprowadzona do białej niedużej sali bez okien.Za chwilę miał przyjść jakiś lekarz i ją obejrzeć.Chłopcy zostali przed drzwiami,a nieznajoma weszła  z nią aby dodać jej otuchy.
-Naprawdę bardzo,ale to bardzo mi przykro.-powiedziała i usiadła na krześle.
-Nic mi nie jest,nie musisz się martwić.-Eva usiadła obok.
Przez chwilę panowało kłopotliwe milczenie.
-Jestem Elizabeth.-przedstawiła się dziewczyna.-Mów mi Lizzy.
-Jasne.Ja jestem Eva,miło mi.
-Powiedziałabym to samo,ale..sama wiesz.
Eva skinęła głową.
-Ci twoi znajomi...-zaczęła Lizzy.
-Tak?
Dziewczyna powiedziała:
-Wydają się znajomi.Jakbym już ich gdzieś widziała.-machnęła ręką.-Ale to tylko pewnie takie wrażenie.Nie znam ich.
Eva zastanawiała się czy powinna jej powiedzieć,że to ci chłopcy z najsławniejszego zespołu na świecie.W końcu uznała,że może jej zaufać.
-Wiesz..-zaczęła szeptem.
Dziewczyna odwróciła się w jej stronę.
-Mam pójść po lekarza?-zapytała.
-Co? Nie.Nie o to chodzi.-Eva oparła się wygodniej na siedzeniu.-Miałaś rację.
-Hmm? Co do czego?
-Znasz ich.To znaczy tych chłopaków.
Lizzy roześmiała się wesoło.
-Zapewniam cię,że nie.
-A czy znasz taki zespół One Direction?-zapytała Eva.
-Pewnie.-blondynka popatrzyła na nią zaskoczona.-Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć,że...
-Tak.Zgadza się.-skinęła głową.
Lizzy siedziała pogrążona w milczeniu.
-O nie! Wyszłam przy nich na idiotkę,prawda?-zapytała cicho.
-Dlaczego?
-No jak to! Obraziłam ich.Powiedziałam,że są dziwni.-zmartwiła się.
-Czasami są.-brunetka wzruszyła ramionami.-Nie przejmuj się.Nie wzięli sobie tego do serca.
Lizzy wpatrywała się w nią uporczywie.
-Na pewno?
-Tak.Jestem pewna,że już o tym nie pamiętają.
Elizabeth uspokoiła się i oparła o ścianę.
Wkrótce przyszedł lekarz i obejrzał rękę Evy.Wykonał kilka badań,a póżniej powiedział:
-Miała pani szczęście.Taki wypadek mógł się skończyć znacznie gorzej.Miesiąc odpoczynku i ręka będzie jak nowa.
-Miesiąc?-wydukała Eva.Zayn miał rację.
-Tak.Tyle czasu potrzeba,aby złamanie dobrze się zagoiło.Przez ten czas ktoś musi pani pomagać.
Lizzy posłała jej przepraszające spojrzenie.
-Dobrze.Ktoś mi pomoże.-odparła.
Lekarz wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw.Zalecił jeszcze jakieś badania na które miała się zgłosić w najbliższym tygodniu.Eva z niewielką pomocą nowej przyjaciółki wyszła z sali i stanęła przed chłopakami.Gdy tylko ją zauważyli natychmiast wstali by jej pomóc.
-Nic mi nie jest.-mówiła.
-Odwieziemy cię do domu.-powiedział Liam.
Wyszli ze szpitala najszybciej jak się dało.Nikt nie chciał przebywać w tym nieprzyjemnym miejscu ani minuty dłużej.Gdy znależli się przed jej domem Lizzy otworzyła drzwi i pomogła jej wysiąść.
-Wiesz, nie musisz ze mną zostawać.Pewnie jesteś bardzo zajęta.
Elizabeth pokręciła głową.
-Są ferie.Mam dużo wolnego czasu.
Eva nic więcej nie powiedziała,bo nadeszli jej przyjaciele.
-Potrzebujesz czegoś?-zapytał Niall.
-Dziękuję,mam wszystko.
-Myślę,że Eva chciałaby teraz zostać sama.-stwierdził Liam.
Dziewczyna popatrzyła na niego z wdzięcznością.Tak,właśnie tego potrzebowała.Ciszy i spokoju.
-Wobec tego przyjedziemy jutro i zobaczymy jak się czujesz.-zaproponował Louis.
-Zgoda.Mam jeszcze jedną prośbę.-powiedziała i popatrzyła na Lizzy.-Odwieziecie Lizzy do domu?
-Eva , ja zostaję.-zaprotestowała.
-Lizzy, proszę.Jedż z nimi.Zobaczymy się jutro,ok? Louis cię przywiezie,prawda?-zapytała i popatrzyła na szatyna.
-Pewnie.-zgodził się.
-No dobrze.-zgodziła się niechętnie.-Tylko dam ci swój numer.Zadzwoń gdybyś czegoś chciała.Albo tak po prostu pogadać.-wręczyła jej swój numer telefonu.
-Dzięki.Zadzwonię.-Eva schowała kartkę do torebki.
Chłopcy pożegnali się z nią i wsiedli do samochodu.Tylko Harry ciągle stał w miejscu i patrzył na nią.
-Harry, rusz się!-krzyknął Niall.
-Ja zostaję.-oznajmił stanowczo.
Eva pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Harry,proszę cię...
-Ze mną ci się nie uda ta sztuczka.-powiedział.
Chłopcy oznajmili:
-Może niech Harry zostanie,co?
-Ktoś musi ci pomagać.
-Sama nie dasz rady z tą ręką.
Eva wahała się chwilę,choć doskonale wiedziała,że decyzja już zapadła.
-Ok.Niech będzie.-oznajmiła.
Przyjaciele życzyli jej powrotu do zdrowia,po czym odjechali w stronę miasta.Została sama z Harrym.Znowu.
Popatrzyła na niego niepewnie i zauważyła jego smutne spojrzenie.Podszedł do niej powoli.
-To moja wina.-powiedział nie po raz pierwszy.
-Nie.To nie jest twoja wina.-odparła stanowczo.
-Ale czuję się tak jakby nią była.Pozwól,że przez ten czas dopóki twoja ręka się nie zagoi będę ci pomagał.
-Przez miesiąc?-wytrzeszczyła oczy.
-Tak.To będzie moja pokuta.
-Harry...nie musisz tego robić.
-Nie bądż taka uparta, Evo.Sama sobie nie poradzisz.
Dziewczyna przyznała,że ma rację.Nie da sobie rady.
Weszli do domu i ściągnęli zimowe ubranie.Eva położyła torebkę na szafce i udała się do kuchni.
-Chcesz coś do picia? -zapytała.
-Tak.Ale sam zrobię.-zanim zdążyła zaprotestować chłopak wszedł do pomieszczenia i zagotował wodę na herbatę.Eva przyglądała mu się i z przyjemnością stwierdziła,że był to miły widok.Harry krzątający się w jej kuchni powodował,że znów nie czuła się samotna.
-Jesteś głodna?- zapytał i wyjął z lodówki jakieś jedzenie.
-Trochę.
Zabrał się za robienie kanapek,by po chwili zacząć przyrządzać budyń truskawkowy.
-Czuję się jakbym była jakąś królową.-stwierdziła.
Harry roześmiał się.Jego głos sprawiał,że ona również miała ochotę się śmiać.
-To dopiero początek.-oznajmił.
-Nie wątpię.-Eva wyprostowała się na krześle i podziwiała Harry'ego jak gotuje.
Gdy skończyli jeść chłopak umył naczynia i wszystko dokładnie pochował do szafek.Dziewczyna czuła się winna,że mu nie pomogła,ale gwałtownie zaprotestował gdy chciała zrobić cokolwiek.Masz się nie przemęczać,mówił.Traktował ją jakby była cała poturbowana,a to przecież tylko ręka.Jednak on nie chciał tego słuchać.Powoli zaczynało się ściemniać.
-Wiesz,nie chcę cię martwić,ale zaczyna zmierzchać.-powiedziała.
Harry popatrzył na nią.
-No i ?
Eva wyjaśniła:
-Chyba nie chcesz wracać w ciemnościach?
-Wracać?-zapytał zaskoczony.
Eva zamrugała.Chyba się przesłyszała.
-Harry,ty chyba nie planujesz tu nocować?-zapytała zszokowana.
Harry uśmiechnął się promiennie.
-Oczywiście,że planuję.Myślałaś,że zostawię cię samą w takim stanie?
Eva nie wierzyła własnym uszom.Harry chce tu zostać? Na noc? Z nią?
-Co w tym takiego dziwnego ?-zapytał szczerze zdumiony.
-No jak to..-wyjąkała cicho.-Ty i ja..sami w jednym domu...
-Evo, nie skrzywdzę cię.-zapewnił poważnie i popatrzył jej prosto w oczy.
Zarumieniła się pod jego spojrzeniem.Wcale nie miała tego na myśli.Zupełnie nie.
-Możesz zająć pokój mojego taty.-powiedziała.
-Dobrze,dziekuję.
-To ja ci dziękuję.
-Nie ma za co.
Gdy nadeszła noc Eva udała się do siebie,a Harry poszedł do drugiego pokoju.Dziewczyna ułożyła się do snu i zamknęła oczy.Była wykończona dzisiejszym dniem.Jednak myśl,że Harry jest obok dziwnie ją uszczęśliwiała i dzięki niemu poczuła się nie tyle co szczęśliwa,ale również bezpieczna.









Witajcie moi czytelnicy!
Nie spodziewałam się,że tak szybko dodam ten rozdział.Jednak myślę,że nie jest taki zły,chociaż zawsze muszę się do czegoś przyczepić.Taka już jestem.Mam nadzieję,że się Wam spodoba i skomentujecie.To naprawdę wiele znaczy,jeśli widać,że ktoś to czyta i daje niesamowitą motywację.Dziękuję za te komentarze,które dodaliście i które wielce mnie zmotywowały.:) Ten rozdział dedykuję Wam wszystkim,którzy czytacie mojego bloga.
Pozdrawiam:)

Nowa bohaterka!

Nowa bohaterka ma na imię Elizabeth,lecz lubi gdy inni nazywają ją Lizzy.Ma osiemnaście lat i jest zabawną dziewczyną,chociaż łatwo można ją zranić.Zaprzyjażni się z Evą.W oko wpadnie jej przyjaciel Harry'ego-Louis.Mimo iż Lizzy wygląda na niepoważną i szaloną dziewczynę to potrafi wysłuchać i dać dobrą radę.

Jaką rolę odegra w tej historii?
Czytajcie,a wszystko się wyjaśni:)

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 2: Masz wspaniałych przyjaciół

Eva obudziła się wcześnie rano.Czuła się taka samotna w tym wielkim i pustym domu.Żadnego dżwięku wszędzie panująca i niczym niezmącona cisza,żadnej żywej istoty oprócz niej.Mieszkała sama od jakiś dwóch miesięcy i czasami to ją przerażało.Bała się,że ojciec pozostanie tam gdzie obecnie przebywa i zapomni o niej.Od czasu do czasu telefonował i posyłał pieniądze,lecz ostatnio przyłapała się na tym,że bardzo za nim tęskni i chciałaby ponownie go zobaczyć.Tak po prostu pogadać jak normalna córka ze swoim ojcem.
Eva otrząsnęła się z tych przygnębiających myśli,po czym odrzuciła pościel i wstała z łóżka.Stanęła przy oknie,rozsunęła zasłony i wyjrzała.Krajobraz za oknem spowodował,że nikły uśmiech wypłynął na jej usta.Piękna i biała zima oraz promyki wschodzącego słońca zapowiadały cudowny dzień.
Dziewczyna ubrała się szybko i poszła zjeść śniadanie.W chwili gdy sięgała do lodówki rozległ się dzwonek do drzwi.Podskoczyła na ten dżwięk, jednak opanowała się szybko i poszła otworzyć.Kto to mógł być o tak wczesnej porze?
Na progu zastała uśmiechniętego Nialla i jego znajomych.Patrzyła na nich zdziwiona,lecz jednocześnie w głębi duszy poczuła przyjemne ciepło na ich widok.
-Cześć, co tutaj robicie? -zapytała i wpuściła ich do środka.Chłopcy zdjęli kurtki i podążyli za nią do salonu.
-Pomyślałem,że zrobimy ci niespodziankę i wpadniemy.-powiedział Niall i usadowił się na kanapie.Eva posłała mu uśmiech.
-I udało ci się.-oznajmiła.-Jestem zaskoczona.
Popatrzyli na nią niepewnie.
-Pozytywnie,oczywiście.-dodała i usiadła obok nich.Zauważyła,że Liam trzyma coś pod ręką.Przyjrzała się uważniej i wybuchnęła śmiechem.
-No nie! Zrobiliście mi zakupy? -zapytała rozbawiona.
Liam otworzył pakunek i wyciągnął z niego rogaliki z dżemem.
-Tak,Evo.Niall bardzo się o ciebie troszczy.-powiedział z powagą.
Blondyn szturchnął go w ramię.
-Przecież nie wypadało przyjść z pustymi rękoma,prawda? Zresztą pewnie jesteś głodna.
Dziewczyna chwyciła się za brzuch.
-O tak.Umieram z głodu.-uśmiechnęła się do przyjaciela.Rozejrzała się wokół nich wszystkich.Coś się nie zgadzało.Kogoś brakowało.
-A gdzie jest Zayn? -zapytała,bo to właśnie jego brakowało.
-Jeszcze śpi.-powiedział Louis.-Za nic nie mogliśmy go wyciągnąć z łóżka o tej porze.Uparł się,że jeśli go obudzimy przez cały dzień będzie w złym nastroju i zacznie boleć go głowa.
-Cały Zayn.-powiedział Liam.-Nic tylko by spał.Następnym razem nie pójdzie mu tak łatwo.
-Nic nie szkodzi.-powiedziała Eva.-Będzie inna okazja.
Wstała i zabrała od Liama pakunek ze śniadaniem.Zauważyła,że Harry wstał.
-Pomogę ci.-zaoferował się i podążył za nią do kuchni.
Nastawiła wodę na kawę i zaczęła przygotowywać talerze na słodkości,które przynieśli.W tym czasie Harry wyciągnął kubki i łyżeczki,po czym postawił wszystko na blacie.
-Nie czujesz się tutaj samotna? -zagadnął,gdy nalewała wodę do dzbanka i przyrządzała kawę.Odwróciła się w jego stronę.
-Czasami.Ale pocieszam się myślą,że mam was i mogę do was wpadać kiedy chcę.-uśmiechnęła się lekko.
-Niall powiedział nam,że tutaj straszy.
Eva zamrugała powiekami.
-Naprawdę? -roześmiała się.-Widocznie ma bujną wyobrażnię.Nic mi tutaj nie grozi.
-Na pewno?
Skinęła głową.
-Tak.W tym lesie nie ma nawet dzikich zwierząt,a co dopiero duchy.
Harry wyrażnie się uspokoił.Podszedł do niej by zanieść dzbanek z napojem do pokoju.Gdy jego palce zetknęły się z jej dłonią skamieniał.Stał tylko i patrzył zamglonym wzrokiem w dal.Zaniepokojona Eva pomachała mu ręką przed nosem,ale nie zareagował.
-Harry?-wyjąkała.
Chłopak spojrzał na nią.Otworzył szeroko oczy po czym powiedział:
-Wszystko ok.Zaniosę to.
I poszedł do salonu.Jeszcze chwilę stała nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.W końcu postanowiła,że czas najwyższy zjeść śniadanie.Wróciła do chłopaków.
Rozmawiali wesoło,a gdy Niall zobaczył co trzyma w ręku zerwał się z kanapy i podszedł do niej.
-Daj to.Nie będziesz przecież dżwigać takich ciężarów.
Chłopcy popatrzyli na niego zaskoczeni, a Louis wybuchnął śmiechem.Blondyn spojrzał na nich.
-O co wam chodzi?-zapytał naburmuszony.
-Niall,dobrze wiesz o co nam chodzi.-powiedział Liam.-A raczej o co chodzi tobie.
Niall spojrzał na niego jak na totalnego debila.
-Możesz wyjaśnić?-zapytał słodko i usiadł na fotelu.Eva przysiadła na kraju tapczana i przysłuchiwała się tej jakże ciekawej rozmowie.
-Otóż,gdy tylko zobaczysz kogoś lub coś co ma związek z jedzeniem..-zaczął,ale Niall mu przerwał.
-To co?
Louis tylko westchnął.
-To jedzenie miało być dla Evy.Może będziesz tak miły i jej to oddasz?-zaproponował.
Niall popatrzył na dziewczynę,która uśmiechała się rozbawiona tą sytuacją.
-Proszę.-powiedział przyjażnie i podał jej talerz.Eva ugryzła kawałek rogalika i rzekła:
-Bardzo dobre.Niall,masz wspaniałych przyjaciół.
Chłopak uśmiechał się i zajadał słodką bułką kupioną przez przyjaciół.W końcu gdy wszyscy zjedli śniadanie i wypili kawę, zaczęli rozmawiać.Eva była taka szczęśliwa,że przyszli do niej i chcieli spędzić z nią ranek.Już dawno nie było u niej tak wesoło jak dziś.
-Jakie masz plany na resztę dnia?-zapytał Louis.
-Sama nie wiem.Myślałam,żeby gdzieś wyjść,ale..
-Ale co?
Wzruszyła ramionami.
-Smutno tak samej chodzić.-wyżaliła się.Jej głos zabrzmiał przerażająco smutno,choć wcale tego nie chciała.Popatrzyli na nią zatroskani.Naprawdę się martwili.
-Kto powiedział,że musisz chodzić sama?-zapytał Harry.-Mam dzisiaj wolny dzień więc jeśli nie masz nic przeciwko mojemu towarzystwu to bardzo chętnie zabiorę cię na spacer.-powiedział z uśmiechem.
Eva rozjaśniła się odrobinę.
-Naprawdę możesz?-zapytała.
Skinął głową i posłał jej przepiękny uśmiech.
-Będzie mi miło.
Liam wstał od stołu i powiedział:
-W takim razie załatwione.Eva ma towarzystwo,a my musimy już wracać.Każdy z nas ma dzisiaj masę pracy w studiu.
Dziewczyna popatrzyła na Harry'ego.
-On już to zrobił wcześniej.-Louis również wstał.-Zawsze pierwszy wykonuje co do niego należy.Nie to co my.
Niall dokończył kawę i zaczął się zbierać.
-Do zobaczenia póżniej.-pożegnał Evę.Dziewczyna pogadała chwilę z Liamem i Louisem i zamknęła za nimi drzwi.Została sam na sam z Harrym.
Weszła do pokoju i przyglądała się chłopakowi jak wyglądał przez okno.Patrzyła dopóki się do niej nie odwrócił.
-Chcesz iść już teraz czy wolisz..
-Możemy iść teraz.-powiedziała.-Zaczekaj chwilę tylko się przebiorę.
Skinął głową,a Eva pobiegła na górę.Zamknęła drzwi i oparła się o nie.Wzięła głeboki wdech.Sama nie wiedziała dlaczego,ale przy nim czuła się inaczej.Harry ją onieśmielał.Nie mogła normalnie funkcjonować gdy patrzył na nią i się tak przepięknie uśmiechał.To ją krępowało.Musiała się opanować i zrobić coś,żeby nie wyjść przy nim na idiotkę.Co nie było łatwe.
Wyciągnęła z szafy jakieś ubrania i włożyła.Lekko spryskała się perfumami i pomalowała usta bezbarwnym błyszczykiem.Powoli zeszła na dół.
Harry był już ubrany i czekał na nią przy drzwiach wyjściowych.Bez słowa założyła kurtkę i wyszli na dwór.Zamknęła drzwi na klucz i odwróciła się w stronę mrożnej zimy.
Lekki wietrzyk muskał jej policzki i okryte dłonie.Na swoje nieszczęście nie kupiła jeszcze rękawiczek i teraz było jej zimno w palce.
Skierowali się w stronę parku.Przez całą drogę milczeli,ale to była przyjemna cisza.Bez skrępowania Eva szła obok swego przyjaciela i podziwiała biały świat.Próbowała jakoś ogrzać swe zmarznięte już palce,ale na nic się to zdało.Nie było jej lepiej ani trochę.
Harry widząc co robi stanął nagle.
-Eva,dlaczego mi nie powiedziałaś,że nie masz rękawiczek?-zapytał.
Schowała swe dłonie za plecy.
-To nic takiego.
Chłopak zdjął swoje rękawice i jej podał.
-Założ.
-Nie mogę tego od ciebie przyjąć.
-Mi już jest ciepło.-powiedział i zanim zdążyła zaprotestować włożył jej odzienie na dłonie.
-Dziękuję.Ale nie trzeba było.-rzekła.
Popatrzył jej w oczy.Eva nie spuściła wzroku chociaż czuła się nieswojo.Patrzyła w jego zielone oczy,które hipnotyzowały ją z każdą chwilą coraz bardziej.
-Jesteś piękna.-usłyszała szept Harry'ego.
Zarumieniła się aż po sam czubek nosa.Nie przywykła do tego,że ktoś jej prawi komplementy.
-A ty jesteś uroczy.-powiedziała nim zdążyła ugryżć się w język.Teraz dopiero spłonęła ze wstydu.Musiała wyglądać jak piwonia w ogródku jej babci.
-Dziękuję.-Harry roześmiał się i pokazał swe śliczne dołeczki w policzkach.
Eva spuściła głowę w dół.Po chwili poczuła jak Harry chwyta ją pod ramię i prowadzi.
-Chodż,pójdziemy nad rzekę.O tej porze roku jest tam wręcz magicznie.
-Chyba zimno.-wyszeptała.
-Magicznie.-dodał szeptem.
Więc poszli.Gdy dziewczyna wróciła do domu było już ciemno.Cały dzień spędziła na dworze z Harrym.Zawitali też do kawiarni na ciastko i kawę.Przy okazji trochę lepiej się poznali i zaprzyjażnili.Rozmawiali niemal cały czas.
Eva ułożyła się wygodnie do snu,a zanim odpłynęła w krainę marzeń przypomniał jej się uśmiech i stwierdzenie Harry'ego,że jest piękna.Mimowolnie się uśmiechnęła i pogrążyła we śnie.







Witajcie moi czytelnicy!
Bardzo dziękuję za komentarze i za to,że chce wam się czytać mojego bloga.Jestem bardzo szczęśliwa:) Wiem,że teraz to się wydaje trochę nudne,ale akcja powoli się rozkręca i mam nadzieję,że będzie coraz ciekawiej i tajemniczo. Pozdrawiam Was wszystkich!

Liebster Award

Po pierwsze jeszcze raz bardzo dziękuję Kindze za nominację:) Nie spodziewałam się tego zupełnie.Oto pytania,które otrzymałam:


1.Ile masz lat?
Mam piętnaście lat,ale w lutym skończę szesnaście.
2.Co lubisz robić w wolnych chwilach?
Czytam książki,słucham muzyki,piszę opowiadania.
3.Czytasz mojego bloga?
Czytałam,ale jakoś tak wyszło,że teraz nie.Moja siostra uwielbia twojego bloga i z niecierpliwością wyczekuje kolejnych rozdziałów co doprowadza mnie do szału;)
4.Twój idol/idolka?
Moim idolem jest Adam Lambert,a idolką Rihanna :)
5.Ulubiona potrawa?
Lubię spaghetti i naleśniki z dżemem:)
6.Dlaczego piszesz własnego bloga?
Uwielbiam książki fantasy,dlatego postanowiłam napisać coś w tym kierunku.No i dodałam jeszcze chłopaków z 1D,żeby było ciekawiej;)
7.Masz hobby? Jakie?
Moim hobby jest oczywiście pisanie.Oprócz tego lubię śpiewać (gdy nikt nie słyszy) i czasami rysować.
8.Co uważasz w swoim życiu za najważniejsze?
Hmm..to trudne pytanie.Na pewno to że mam rodzinę i dom do którego zawsze mogę wracać.Doceniam to,że mam przyjaciół i bliskie osoby z którymi mogę porozmawiać.Oczywiście zdrowie i to,że mogę robić to co kocham najbardziej-pisać.
9.Twoje motto?
''Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei''-Robert Allen Zimmerman.
10.Ulubiona piosenka?
Mam wiele ulubionych piosenek,a obecnie jestem uzależniona od ''Killer love''Nicole Scherzinger i ''Higher ground'' Remady/Manu-L.
11.Czego najbardziej nie trawisz w innych ludziach?
Nie lubię gdy ludzie są zbyt pewni siebie i oceniają innych po wyglądzie.Denerwują mnie osoby sztuczne,nienaturalne,które udają kogoś kim nie są aby zdobyć szacunek innych.Osoby skąpe,dla których liczą się tylko pieniądze i modne ciuchy również nie zdobywają mojej sympatii.To chyba tyle.


Zapraszam do czytania mojego bloga!!! :)

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 1: Co u ciebie słychać?

Dwa tygodnie temu...

-Niall,ty leniu zabieraj swój tyłek z tej kanapy! -Liam krzyknął na blondyna,który rozpłaszczył się na czerwonej sofie i podjadał chipsy.Chłopak niechętnie wstał i podszedł do niego.
-O co chodzi ? - zapytał wrogo.
Liam tylko spojrzał na niego.
-Jak to o co chodzi ? Twoja znajoma ze szkoły dzisiaj do nas przychodzi,zapomniałeś?
-Nie.Wcale nie. -powiedział, choć tak naprawdę zupełnie wyleciało mu to z głowy.Liam miał rację.Przecież sam Niall dzwonił do niej,żeby przyszła i poznała jego przyjaciół.Chodzili razem do tej samej klasy,lecz nie byli w bliskich stosunkach.Jednak niedawno zauważył ją na jednym z ich koncertów i pomyślał,że dobrze by było znów ją spotkać.Ogólnie Eva to miła i sympatyczna dziewczyna.
-Hej,żyjesz? -Liam szturchnął go w ramię tak że chłopak upuścił paczkę chipsów.
-Popatrz co zrobiłeś geniuszu! -Niall schylił się i zaczął zbierać porozrzucane jedzenie.W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.Szatyn posłał swojemu przyjacielowi długie spojrzenie i poszedł otworzyć.Na szczęście Niall zdążył uprzątnąć podłogę zanim do środka weszła Eva.
Dziewczyna była bardzo ładna,miała niebieską kurtkę i wełniany szalik oraz rękawiczki i czapkę.W tym stroju wyglądała uroczo.Na zewnątrz panowała mrożna zima,dlatego blondyn poczekał aż Liam zamknie drzwi i dopiero wtedy podszedł do gościa.
-Eva,witaj. -powiedział.
-Niall. - uśmiechnęła się.-Co u ciebie słychać?
-U mnie? Wszystko dobrze. A ty? Jak się czujesz?
Eva roześmiała się wesoło.
-Bywało lepiej.- odparła i weszła do salonu.
Chłopcy podążyli za nią.
-Jesteście sami? -zapytała zaskoczona.
-Harry,Louis i  Zayn przyjdą za godzinę.- wyjaśnił Liam.
-Fajnie.Bardzo chciałam ich poznać.To znaczy ciebie też,Liam.-dodała pospiesznie.
-A ja to co? -obruszył się blondyn.
-Ciebie już znam.-Eva posłała mu pogodny uśmiech.
-Znałaś.Teraz jestem troszeczkę starszy.
-Och,nie jesteś aż tak stary.Zupełnie się nie zmieniłeś,Niall.-rzekła.
Blondyn zaproponował coś do picia i jedzenia.Poszedł do kuchni,a dziewczyna i szatyn zostali przez chwilę sami.
-Eva,wszystko w porządku? -zapytał.
-Oczywiście.Dlaczego uważasz,że coś się stało?
-Mówiłaś,że bywało lepiej.Pomyślałem,że może...
-To naprawdę nic nie znaczyło.Po prostu przez jakiś czas jestem teraz sama.Mój ojciec wyjechał.
-Zostawił cię samą? -zapytał zdziwiony Liam.
-Dzwoni do mnie.
-To nie to samo.Tęsknisz za nim?
Dziewczyna popatrzyła na niego.Nie znał jej,a potrafił doskonale czytać jej uczucia.
-Czasami.
Niall wrócił z ogromną porcją ciasta i herbatą,po czym położył wszystko na stole tuż przed nimi.
-Smacznego. -powiedział i zaczął jeść kawałek ciasta marchewkowego.
-Niall. -skarcił go Liam.
Blondyn popatrzył na niego nic nie rozumiejąc.
-No co? -zapytał z pełną buzią jedzenia.
-Zachowuj się.Mamy gościa.-skinął w stronę Evy.
Dziewczyna roześmiała się pogodnie.
Wkrótce drzwi ponownie się otworzyły i do środka weszło trzech chłopaków.Ściągnęli zimowe odzienie i udali się do salonu,gdzie zastali Nialla,Liama i Evę.
-Cześć wszystkim! -krzyknął na progu Louis.
-Cześć.-Liam przywitał przyjaciół.
Chłopcy patrzyli to na niego,to na Evę.Nie wiedzieli co mają robić.W końcu Harry podszedł do dziewczyny i się przywitał.
-Witaj, jestem Harry.-wyciągnął rękę w jej stronę.Eva uścisnęła ją po czym powiedziała:
-Miło mi, jestem Eva.
-A ja Louis. -przedstawił się szatyn i poszedł w ślad za Harrym.Potem także Zayn poznał nową przyjaciółkę i wszyscy usiedli na kanapie.Popatrzyli na Nialla,który teraz zajadał się ciastem włoskim.Louis dojrzał marchewkowy smakołyk i sięgnął po niego.Gdy już miał talerz w dłoni strącił niechcący herbatę,która wylądowała na spodniach Evy.Dziewczyna krzyknęła zaskoczona.
-Och,ależ ze mnie gapa.Przepraszam,Eva.-Louis wyglądał na smutnego.
Eva tylko machnęła ręką.
-Nic się nie stało.Każdemu mogło się zdarzyć.-uśmiechnęła się blado.-Czy mogłabym....?
-Jasne.-Liam zwrócił się do Harrego.-Harry zaprowadż Evę do łazienki.
Chłopak wstał i poszedł z szatynką do końca korytarza,a póżniej skręcił w lewo.Stanęli przed białymi niewielkimi drzwiami.
-Chyba dam sobie radę.-powiedziała i weszła do środka.Chwilę potem wychyliła głowę i stwierdziła,że jednak nie.Nie wiedziała co gdzie się znajduje i musiała poprosić Harrego,żeby jej podał potrzebne środki do sprania tej plamy po herbacie.
-Hmm..może płyn do prania? -zaproponowała Eva.
-Musiałabyś wyprać te spodnie w pralce.-oznajmił Harry.
-Mowy nie ma.-powiedziała dobitnie.
Harry popatrzył na nią i się uśmiechnął.
-W takim razie mam inny pomysł.
-Jaki?- zapytała,ale nie doczekała się odpowiedzi.
Chłopak chwycił  jakąś ścierkę,namoczył ją wodą i podszedł do dziewczyny.
-Co zamierzasz? -zapytała.
-Usiądż. -nakazał.
Eva usiadła na krawędzi wanny i patrzyła na niego.
-Nie oparzyłaś się przypadkiem?-zapytał i zaczął ścierać plamę wodą.
-Nie.Na szczęście herbata była jedynie ciepła.
Harry wycierał jej spodnie tak długo dopóki pozostał jedynie niewielki ślad.
-Gotowe.-powiedział i rzucił ścierkę do kosza na pranie.
-Dziękuję,Harry.-Eva wstała.-Sama też bym dała radę.Nie musiałeś.
-Ale chciałem.
Zeszli na dół i wrócili do salonu.Wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę.
-Co wyście tam tak długo robili?-zapytał Louis.
-Harry pomagał mi usunąć plamę.-wyjaśniła Eva.
-I tak długo to trwało?-dociekał szatyn.
Harry spiorunował go wzrokiem.Louis nic już nie powiedział tylko wrócił do swojego ciasta.
Eva dobrze się czuła w towarzystwie chłopaków i była bardzo zawiedziona gdy musiała już iść.Niestety zbliżał się wieczór i nic nie mogła na to poradzić.Przyjaciele obiecali,że też ją kiedyś odwiedzą.Pożegnała się z nimi i udała się do domu.Gdy zakładała kurtkę zobaczyła Nialla,który szedł w jej stronę.
-Póżno już.- zauważył.-Może cię odprowadzę?
-A czy nie wolisz zostać tutaj w tym ciepłym pomieszczeniu? Na dworze jest bardzo zimno.
Blondyn się skrzywił.
-Oczywiście,że wolałbym zostać tutaj,ale Liam powiedział,że powinienem cię odprowadzić.W końcu sam cię zaprosiłem i głupio by mi było żebyś wracała sama w takich ciemnościach.
Eva posłała mu uśmiech pełen wdzięczności.
-Dziękuję ci Niall,ale skoro nie chcesz to..
-Tego nie powiedziałem.To co idziemy?- nie pytając jej o zgodę zakładał już kurtkę.
-Idziemy.-powiedziała Eva.
-Odwiedzisz nas jeszcze?! -zawołał ze schodów Louis.
Eva popatrzyła na niego i odkrzyknęła:
-Tak, pod warunkiem,że już nie wylejesz na mnie herbaty.
-Obiecuję!
Pożegnała się jeszcze z Liamem,Zaynem i Harrym i ruszyła z Niallem do swojego domu w tę mrożną, zimową noc.
Gdy doszła do ciemnego lasu blondyn zatrzymał się gwałtownie.
-Co się stało? -szepnęła.
-Mieszkasz obok tego lasu?-wyszeptał równie cicho jak ona.
-No...tak.
Niall posłał jej zagadkowe spojrzenie.
-Wiesz,Eva tak sobie myślę,że jesteś bardzo odważną dziewczyną.
-Tak? Dlaczego?-zapytała niepewnie.
-Na twoim miejscu bałbym  się tutaj mieszkać.No wiesz,wilki,niedżwiedzie i takie inne..
-Nic mi tutaj nie grozi,zapewniam cię.-Eva ruszyła dalej.Niall szedł teraz obok niej.
-A...no tego..-odezwał się.
-Tak?-rzuciła.
-Nie boisz się..yhmm..duchów?-wyszeptał.
Eva roześmiała się głośno.Noc była cicha więc jej głos zadudnił mocno,a echo rozniosło się w oddali.
-Duchy? Niall,skąd ci to przyszło do głowy? Tu nie ma żadnych duchów.-zapewniła.
Chłopak nie wyglądał na przekonanego,ale odprowadził ją aż pod same drzwi.
-Jeśli się boisz,to ja mogę zostać z tobą na noc.-zaproponował.
Eva odparła:
-Nie boję się.Możesz już wracać do domu.Bardzo ci dziękuję za odprowadzenie.
Po czym wyściskała go mocno i życzyła dobrej nocy.Niall nie miał więc żadnego wyboru i musiał wrócić, znowu przechodząc przez ten okropny las.





Hej! Nie miałam pojęcia,że dzisiaj założę ten właśnie blog.Zrobiłam to tak szybko,że w ogóle nie przemyślałam tego pomysłu.Ale jest już coś i jeśli wam się spodoba to będę kontynouwać.:)Piszcie w komentarzach,to wiele dla mnie znaczy.Kolejny rozdział mam nadzieję,że za parę dni.:)